Rynki finansowe kierują się głównie emocjami. Zwyżki generuje optymizm, spadki – pesymizm. Wszystko się opiera – przynajmniej w założeniu – na postrzeganiu przez inwestorów perspektyw na przyszłość. Jednak nawet subiektywne odczucia odnośnie przyszłości muszą mieć jakieś podstawy. Informacje o tym, czy jest dobrze, czy może jest źle, uczestnicy rynków czerpią z publikacji wskaźników ekonomicznych, które opisując jakąś część przeszłości, teraźniejszości lub przyszłości, mają pomóc w odpowiedzi na nieustający dylemat gracza giełdowego, po której stronie rynku zająć pozycję.
Obecna w ostatnich miesiącach duża zmienność i nerwowość w dużej mierze spowodowała, że znaczenie wskaźników makroekonomicznych zmalało. Do takiej sytuacji dochodzi zarówno na dnie bessy, jak i w szczycie hossy, czyli wtedy, kiedy emocje są największe i rynki kierują się ideą, że jeżeli „fakty są sprzeczne z nastrojami, to gorzej dla faktów”. W całym okresie pośrednim to właśnie dane makro „kierują” rynkami. Tym bardziej warto znać możliwe interpretacje najpopularniejszych wskaźników.
Na początku rozprawmy się z pierwszym i najważniejszym mitem wskaźników – obiektywnością. Nie chodzi wcale o zamierzoną subiektywność czy złą wolę instytucji go publikującej. Duży wpływ na wynik wskaźnika wywiera jego konstrukcja. Przykładem...