Choć od letniego szczytu gaz potaniał w UE o ponad 87 proc., to w lutym niemiecki potentat chemiczny BASF zamknął szereg zakładów o wysokim zapotrzebowaniu na gaz. Produkcja zostanie przeniesiona m.in. do USA i Chin, bo ceny gazu są wciąż co najmniej dwa razy wyższe niż w przeszłości i w ocenie firmy pozostaną podwyższone w długim terminie.
Ograniczyć zużycie gazu UE udało się nie tylko dzięki ciepłej zimie i zwiększeniu dostaw z innych kierunków, ale też dlatego że przemysł oszczędzał surowiec w reakcji na drastyczny wzrost cen. Produkcję wielu fabryk ograniczano lub wstrzymywano, a według think tanku Bruegel przemysłowy popyt na gaz spadł w porównaniu ze średnią z lat 2019–2021 o 15 proc.
Zdaniem Bloomberga powrót produkcji do normy mógłby oznaczać skok popytu na gaz, a więc i jego cen. Dlatego uzależnione od niego branże (np. producenci amoniaku i nawozów) muszą przenosić produkcję tam, gdzie jest on bardziej dostępny, albo całkowicie usunąć go z łańcucha produkcyjnego. MWIE