Choć w czasie najgłębszych lockdownów nie brakowało opinii, że popyt na ropę już nigdy nie przekroczy szczytu sprzed pandemii, to według agencji IEA w 2023 r. padnie nowy rekord, sięgający 101,9 mln baryłek dziennie. Podaż krępują nie tylko konsekwencje rosyjskiej inwazji na Ukrainę (na razie mimo objęcia limitem cenowym Rosja nie zmniejsza dostaw), ale też obserwowana już wcześniej niechęć branży naftowej do inwestycji w nowe moce wydobywcze. Do tego boom łupkowy w USA wygasa, a OPEC+ odmawia zwiększania produkcji.
W tej sytuacji pocovidowe otwarcie Chin przekłada się na oczekiwania silnego wzrostu globalnego popytu. Jak wynika z ankiety Bloomberga wśród analityków, po spadku w 2022 r. chiński popyt na ropę sięgnie w tym roku rekordowych 16 mln baryłek dziennie, a zdaniem IEA już w drugim półroczu globalny rynek wróci do deficytu. Zdaniem prezesa Chevrona Mike’a Wirtha fakt, że rynek jest napięty, daje kartelowi OPEC+ jeszcze większe możliwości wpływania na ceny. MWIE