Grzegorz Siemionczyk
grzegorz.siemionczyk@parkiet.com
Gdyby Polacy na początku transformacji zostali nauczeni patriotyzmu gospodarczego, mieliby większą skłonność do zaciskania pasa, oszczędzania, a dzięki temu udałoby się zbudować firmy na krajowym kapitale. Dziś mogłyby one być silnymi graczami na globalnych rynkach. Zamiast tego jednak Polacy konsumowali, a inwestycje trzeba było oprzeć na zagranicznym kapitale – taką tezę postawił w niedawnym wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" wicepremier i minister rozwoju (obecnie także finansów) Mateusz Morawiecki.
Termin „patriotyzm gospodarczy" zadomowił się w polskiej debacie publicznej. I choć przedstawiciele rządu PiS sięgają po niego szczególnie chętnie, ich poprzednicy też zastanawiali się m.in. nad repolonizacją (czy też udomowieniem) banków. Ale przekonanie ministra Morawieckiego, że patriotyzm gospodarczy to sposób na budowę silniejszej gospodarki, wcale nie jest powszechnie podzielany, nawet wśród przedsiębiorców. Można się było o tym przekonać...