W Polsce mamy obecnie dość nietypową sytuację. W czasie trzech ostatnich rozdań parlamentarnych zwycięskie ugrupowania w miarę szybko powoływały koalicję, która w pierwszym okresie była dość stabilna, a później - zwłaszcza pod koniec kadencji - ulegała stopniowej degrengoladzie. A nawet rozpadowi tak, że kolejne kadencje kończyły z reguły rządy mniejszościowe wspierane przez partie, które w nadchodzących wyborach ponosiły spektakularne klęski.
Gospodarka na dorobku
Teraz byliśmy świadkami konstruowania większościowej koalicji przez blisko 200 dni. Porównując poprzednie ekipy rządowe z obecną, należy stwierdzić, że miały one przynajmniej na początku wyraźnie zarysowany program gospodarczy, o co obecny rząd - zwłaszcza w dotychczasowym składzie - na pewno trudno posądzić. Oczywiście, pewne jego elementy są rozproszone po różnych ministerstwach, ale nie ma jasno określonych spójnych działań. Wielu publicystów i praktyków gospodarczych uważa, że to bardzo dobry znak - politycy nie zajmują się gospodarką, a więc nie mogą jej popsuć. Jako dowód podają, że gospodarka świetnie się rozwija i że tak będzie dalej. Pozwolę sobie nie zgodzić z tym poglądem, a nawet uznać propagowanie go za niezwykle szkodliwe.
Ciągle jesteśmy gospodarką na dorobku i sam fakt, że się rozwijamy, nie może być powodem do samozadowolenia. Jesteśmy krajem lokującym się raczej w ogonie...