Wystąpienia pani profesor (nieważne, czy z ramienia rządu, czy z PO) zawsze przyciągały uwagę. A na Śmigusa to właśnie te "najciekawsze" dziewczęta oblewano wodą i chłostano brzozowymi witkami... Bynajmniej nie o zwyczaj jednak nam chodzi. Ten kubeł na otrzeźwienie serwujemy...
Po wejściu "arcyliberała" do rządu obiecywaliśmy sobie dużo. Tymczasem 100 dni pani wicepremier zaowocowało pseudoreformą podatkową, na której budżet (sic!) ma jeszcze szansę zarobić. Do współpracy zaproszono kilkudziesięciu ekspertów. Czy tylko po to, aby dowiedzieli się, że z polskimi finansami jest tak źle? Że nie potrafimy ograniczyć wydatków?
Złego wrażenia nie zatrze nawet szumnie zapowiedziana ustawa o finansach publicznych. Zmiany księgowe to zbyt mało, by uwierzyć w szczytne intencje resortu. Fiskus jak był nieufny wobec podatników, tak pozostał. Spójrzmy tylko na pomysł, aby to obywatel płacił za interpretację pokręconych przepisów podatkowych. A gdzie nowe, jasne ustawy?