W czasach błyskawicznego przepływu (by nie powiedzieć: zalewu) informacji podstawowym wyzwaniem staje się umiejętność przeprowadzania weryfikacji ich właściwej wiarygodności. By dotrzeć do faktów, sygnały o każdych nowych okolicznościach zderzamy z danymi dostarczanymi do domeny publicznej przez podmioty, których prawnym obowiązkiem jest rzeczowe relacjonowanie rzeczywistości. Raporty bieżące i okresowe korzystają w tym kontekście w oczach racjonalnych inwestorów ze swoistego domniemania prawdziwości oraz stanowią główne źródło wiedzy o emitencie, a także materiał kontrolny do walidacji plotek. Podobnie rzecz ma się z komunikatami spółek rozpowszechnianych w ramach wystąpień publicznych menedżerów, ich aktywności medialnej czy dyskusji prowadzonych z akcjonariuszami podczas czy poza walnymi zgromadzeniami. Kto bowiem ma być lepiej rozeznany w sprawach spółki niż insider?
Świadomość ekonomicznego znaczenia informacji na rynku zorganizowanym rodzi po stronie emitenta pokusę, by coś „przypudrować” lub przemilczeć, albo przeciwnie – odtrąbić przełomowy sukces po finalizacji rutynowego dla organizacji przedsięwzięcia. Uleganie takim podszeptom (bądź zbytnia niefrasobliwość) może zaś prowadzić nie tylko do utraty reputacji,...