Niepotrzebne okazały się interwencje i rewolucja w polityce monetarnej. Nie trzeba było desantu komandosów na gmach Narodowego Banku Polskiego. Wystarczyło tylko postraszenie inwestorów i analityków, wypoczętym po zagranicznych wakacjach, nowym ministrem finansów. On zaś nie musiał kiwnąć jeszcze nawet palcem. Tylko wrócił i zapowiedział, że zabiera się do pracy. Rynek przeraził się tak, że w ciągu kilku dni doszło do faktycznej dewaluacji złotego. Wicepremier chyba kraśnieje z dumy. Jeszcze nie zdążył wydać żadnej decyzji, a już zachwycił skutecznością...