Inwestorzy zainteresowani akcjami spółek z Arabii Saudyjskiej zdecydowanie bardziej wolą kupować je w Europie niż w Stanach Zjednoczonych. Tak duże różnice w popycie na te papiery może wskazywać, na którym rynku są niższe opłaty i gdzie oferowane są bardziej atrakcyjne rozwiązania związane z opodatkowaniem zysków i dywidendami.
Fundusz prowadzony przez firmę BlackRock kupujący saudyjskie akcje na nowojorskiej giełdzie notowany jest od 2015 r., kiedy to naftowe królestwo zaczęło otwierać swój rynek przed obcokrajowcami. Jego wpływy netto w I połowie roku wyniosły około 626 mln USD i były cztery razy większe niż na koniec 2018 r.
Ale to i tak wynik o wiele gorszy niż 1,5 mld USD zebranych w tym roku przez ETF BlackRocka notowanego w Londynie i zainteresowanego tymi samymi papierami. Tym bardziej że londyński fundusz działa od zaledwie trzech miesięcy. Również notowany w Londynie „saudyjski" ETF prowadzony przez Ivesco pozyskał w tym roku netto 1,1 mld USD. JB