Na 10 dni przed wyborami wszystko wydawało się przesądzone. Po trzech wygranych debatach prezydenckich utożsamiana z establishmentem Hillary Clinton wskazywana była na 45. prezydenta Stanów Zjednoczonych pomimo relatywnie niewielkiej przewagi w sondażach. Szanse na wygraną kontrowersyjnego Donalda Trumpa, którego wybór wiąże się z dużą niewiadomą, były niewielkie. Wynikało to głównie ze specyfiki amerykańskiego systemu wyborczego, która dawała kandydatce demokratów zdecydowanie większe szanse na wygraną, niż sugerowały to sondaże. Prezydenta w Stanach Zjednoczonych wybiera się pośrednio. 8 listopada kandydaci obu partii będą walczyć o głosy elektorskie, których liczba dopiero zdecyduje, kto zostanie wyłoniony wolą narodu na nowego prezydenta. Z sondaży wynikało, że tylko w stanach, gdzie Hillary Clinton posiadała ponad 5-proc. przewagę nad Donaldem Trumpem, mogła liczyć łącznie na 272 głosy, a do wygrania wyścigu do Białego Domu potrzeba o dwa mniej. W ciągu ostatniego tygodnia sytuacja uległa jednak diametralnej zmianie....