– Nie mam sobie nic do zarzucenia. Jestem gotów odpowiedzieć na wszystkie pytania, które zada mi KNF – mówi „Parkietowi" Kamil Kliniewski, prezes Kerdosu. Odpowiada w ten sposób na wątpliwości inwestorów, którzy twierdzą, że podejmując decyzję najpierw o nabyciu, a potem o sprzedaży akcji Kerdosu, posługiwał się informacją poufną. Nie zamierza również rezygnować z funkcji prezesa. – Walczę dalej dla dobra firmy oraz jej akcjonariuszy – komentuje.
Przyznaje, że spółka nie ma pieniędzy na spłatę obligacji o wartości 3 mln zł, które zapadają w marcu przyszłego roku. Liczy, że fundusze, które mają akcje firmy i jego zdaniem dotychczas wykazywały się opieszałością, wyłożą pieniądze. Deklaruje, że też jest na to gotowy. Kerdos potrzebuje 5 mln euro na rozwój. Kliniewski podkreśla, że część funduszy już się do niego zwróciła. – Odzew był bardzo duży i jestem z tego bardzo zadowolony – dodaje.