Jako humanista z wykształcenia i zamiłowania muszę się przyznać, że do spraw technicznych mam podejście bardzo intuicyjne. Co prawda mogę się pochwalić jako taką smykałką, jednak ogranicza się ona do prostych prac domowych i zajęć z modelarstwa. Dlaczego o tym piszę? Otóż ostatnimi czasy, śledząc nie tylko przypadki tzw. frankowiczów, wyobraziłem sobie taką sytuację.
Oto ja – atechniczny humanista – wchodzę do salonu samochodowego i pytam się sprzedawcy, czy mogę kupić jeden z prezentowanych na ekspozycji pojazdów. Aby udowodnić, że mam poważne zamiary, pokazuję gruby plik banknotów i po krótce przedstawiam moją sytuację: nie mam samochodu, ale bardzo...