Śledztwem dotyczącym śmierci Marco Pantaniego w 2004 r. (ostatniego kolarza w historii, który w tym samym roku – 1998 – wygrał zarówno Giro d'Italia, jak i Tour de France) żyje już nawet prasa gospodarcza. Poszlaki zebrane przez prokuraturę w Rimini świadczą o tym, że przedawkowanie narkotyków, które doprowadziło do zawału serca, wcale nie było sposobem na celowe odebranie sobie życia, jak początkowo sądzono. Co więcej, śledczy zaczynają się doszukiwać związków pomiędzy dyskwalifikacją Pantaniego w Giro w 1999 r. po etapie w Madonna di Campiglio a śmiercią pięć lat później. Pantani od samego początku utrzymywał, że w testach antydopingowych „został wrobiony". Teraz prokuratura również zaczyna wierzyć w tę wersję wydarzeń. Kto za tym wszystkim stał? Jak zwykle, kiedy we Włoszech nie wiadomo, na kogo wskazać w takich sytuacjach, podejrzenia padają na mafię. Tym razem chodziłoby o camorrę, nielegalne zakłady i wymuszone nimi wykluczenie z wyścigu.