Polityka jednego dziecka, którą Chiny wprowadziły pod koniec lat 70. i dopiero niedawno złagodziły, uchodzi za drakońską metodę kontroli populacji. Dużo skuteczniejsze rozwiązanie, a przy tym mniej kontrowersyjne, wymyślono jednak w Europie. I to przypadkiem.
To repartycyjny system emerytalny, w którym emerytury dzisiejszych emerytów nie pochodzą z ich własnych oszczędności zgromadzonych w trakcie kariery zawodowej lub ucieleśnionych w ich potomstwie, tylko ze składek dzisiejszych pracowników. System ten, wprowadzony w Niemczech pod koniec XIX w., uspołecznił siłę zarobkową potomstwa: sprawił, że dobrobyt emeryta przestał zależeć od liczby dzieci, których się dorobił.
Efekty? Wskutek polityki jednego dziecka liczba urodzeń w przeliczeniu na kobietę spadła w Państwie Środka z około 2,8 do niespełna 1,7. Dla porównania, w UE wskaźnik ten wynosi średnio 1,6, a w Niemczech 1,5. Na domiar złego, zwolnić europejski hamulec dzietności będzie dużo trudniej niż chiński.