We wschodniej Szkocji rozpoczął się trzeci z golfowych turniejów Wielkiego Szlema – British Open, zwany z wyraźną nutą lokalnej dumy The Open. Dla wielu jeszcze jeden powód do pochwały wyspiarskiej tradycji, dla Gary'ego McIlroya ostatnia okazja, by nie wychodząc z domu, zarobić 50 tysięcy funtów.
The Open z historią sięgającą 1860 roku, czyli długą jak broda starego Williego Parka (to pierwszy zwycięzca turnieju), ma się znakomicie. Zarabia na swą sławę jak Wimbledon, w przenośni i dosłownie – wystarczy wejść na stosowną stronę internetową i...