Prognozowanie rzadko kiedy jest łatwe, jeszcze rzadziej skuteczne. Ogólnie rzecz biorąc, są dwa podejścia do tego zajęcia. Pierwsze, bardziej popularne, to podejście, nieco eufemistycznie mówiąc, konsensusowe (bez eufemizmu jest to rodzaj instynktu stadnego). Z grubsza polega ono na tym, aby zbytnio nie odchylać w swoich prognozach od innych. Ogromną zaletą jest to, że w razie pomyłki można argumentować, że wszyscy się pomylili. Co prawda szanse na zabłyśnięcie są relatywnie małe, ale też nie łatwo stracić wiarygodność. Drugie podejście do prognozowania polega na kontestowaniu konsensusu. To ciężki kawałek chleba, lecz w razie sukcesu można na przykład zostać „jedyną osobą, która przewidziała kryzys".
Konsensus analityków na rozpoczęty rok jest taki, że będzie to rok wyjątkowo trudny do prognozowania. Jednak prognozowanie, trawestując za Plutarchem Pompejusza, jest rzeczą konieczną i tego się...