Wczorajszy noworoczny rajd na warszawskiej giełdzie nie miał przełożenia na rynek walutowy. Złoty nie chciał się umacniać, a nawet z trudem bronił się przed osłabieniem. Kurs EUR/PLN ocierał się o ustanowione w piątek kilkudniowe maksimum (4,4763). Aktywności na foreksie nie sprzyjał wczoraj brak handlu m.in. w Wielkiej Brytanii i USA.
Na dłuższą metę chyba nikt się nie łudzi, że wraz z zakończeniem
ubiegłego roku do przeszłości odeszły przyczyny turbulencji rynkowych. Groźba recesji w strefie euro (wskaźnik PMI jest nieprzerwanie głęboko poniżej 50 pkt) i konieczność pozyskania refinansowania przez borykające się z kryzysem zadłużenia kraje będą nadal czynnikami podtrzymującymi nerwowość. Według UBS w I kw. strefa euro będzie musiała spłacić 157 mld euro długów.
Nic więc dziwnego, że kurs euro względem dolara nie może wydostać się z trendu spadkowego, który w ostatnich dniach sprowadził go poniżej bariery 1,30.