Kończy się rok 2010. Był dla akcji umiarkowanie korzystny. U nas i na rynkach rozwiniętych. Ale na giełdach Turcji, Indonezji, Argentyny, Tajlandii trwała prawdziwa hossa. Indeksy, ustanawiając rekordy wszech czasów, wzrosły po 40 i więcej procent. Na GPW do tego jeszcze bardzo daleko. Nasza giełda zachowuje się jak giełdy krajów nienależących do emerging markets, ale fundusze z uporem godnym lepszej sprawy lokują ją ciągle w koszyku giełd krajów rozwijających się.
Nie o tym chcę jednak pisać. Podsumowań w mediach będzie teraz aż za dużo. Zamierzam przedstawić dwa zagrożenia i wiążące się z tym szanse (to nie pomyłka) zwyżki indeksów w 2011 r. Jest oczywiste, że w przyszłym roku rynek długu i CDS (swoiste ubezpieczenie od niewypłacalności) będzie chciał przetestować determinację EBC i polityków Unii Europejskiej w obronie strefy euro. W tym kontekście warto...