Niezręczna to sytuacja polemizować z zastępcą redaktora naczelnego na łamach jego własnej gazety. Odnieść więc chciałbym się do felietonu p. Romana Przasnyskiego z 6-8 II, poświęconego emeryturom. Obawiam się bowiem, że sceptycyzm zwiódł tym razem Autora na manowce.Są podstawyPrzede wszystkim nie sposób zgodzić się z padającym już na początku stwierdzeniem, zgodnie z którym "brak jest racjonalnych podstaw do podjęcia decyzji o tym, czy przystąpić do funduszu emerytalnego, czy też pozostać przy tradycyjnym" (ZUS). Tak się bowiem dziwnie złożyło, iż równocześnie ze wspomnianym felietonem, 8 II w "Rzeczpospolitej" ukazał się całostronicowy tekst mojego współautorstwa, poświęcony w całości omówieniu takich podstaw. Z uwagi na jego obszerność i złożoność samego zagadnienia trudno mi przytaczać tu wszystkie przedstawione tam argumenty (po szczegóły zainteresowanych odsyłam).Argument zasadniczy sprowadza się do niezaprzeczalnej przewagi inwestowania wpłacanych składek przez fundusze nad administracyjną ich waloryzacją w ZUS. Rzecz jasna, rację ma autor, iż "żaden z funduszy nie jest w stanie określić oferowanej swoim klientom stopy zwrotu", a więc i przewagi owej nie można być w...