Piękna pogoda. Jednak jakoś dziwnie smutno. Opustoszałe ulice, jakby ludzie pospiesznie opuścili miasto. Co kilkadziesiąt metrów niebiesko-granatowy z żółto--fluorescencyjnym. Podobno jest ich tu 18 tysięcy. Wejście do radia, z którym współpracuję, teraz znajduje się z tyłu budynku. Drzwi i okna zabite dechami. Próbuję dostać się do środka. Łomotanie w wielką płytę z judaszem przewierconym bodajże wiertłem 10 mm. Mam skojarzenia z bramą w areszcie przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. Strażnicy uchylają wrota, sprawdzają dane personalne. Mogę pracować.
Arteria...