Ostatnio zadałem się z jednym ministrem, którego poznałem z ćwierć wieku temu, kiedy jeszcze - na szczęście - ministrem nie był. Może słowo "zadałem" jest zbyt daleko idące, ale powiedzmy - odwiedziłem pana ministra na Jego prośbę w Jego gabinecie. Przez te ćwierć wieku widzieliśmy się przelotnie z górą dwa razy, chociaż już czwartą kadencję zasiada w izbie gorszej. Niewiele zmienił się chłopina. Zafrasowany, zapracowany, przejęty tym, co robi. We władzy - raczej ciągle w cieniu. Rozżalony. Na kogo? No na kogo Drogi Czytelniku? Oczywiście... na dziennikarzy. A to, że tropią tylko to co złe, a to, że jak sięgnie się po gazetę, włączy radio czy telewizor, to...