Pomysłowość urzędnicza nie zna granic. Szkoda, że najczęściej nie dotyczy zakresu obowiązków, tylko cudzych pieniędzy. O tym, że szlag człowieka może trafić, gdy patrzy na wykoślawione prowadzenie tzw. reformy systemu emerytalnego pisałem wielokrotnie. Jednak pomysły, sygnalizowane ostatnio, mogą przyprawić normalnie myślącego człowieka o mdłości lub doprowadzić do furii. Po raz kolejny, ale z większą zaciekłością, lewicowi urzędnicy dobierają się do cudzych pieniędzy. Przychodzi im to z o tyle większą łatwością, że - w związku z zaawansowanym wiekiem - zapewne w większości nie są objęci obowiązkiem uczestniczenia w drugim filarze systemu i pojęcie "fundusz emerytalny" ma dla nich wymiar wyłącznie akademicki. A...