Czy kasztanowy odcień włosów kanclerza Gerharda Schrödera jest darem natury czy wynikiem kosmetycznych sztuczek? Do tej pory problem ten pasjonował jedynie prasę bulwarową, podejrzewającą 58-letniego polityka o stosowanie farby i płukanek w celu ukrycia siwizny. W piątek spór o fryzurę szefa niemieckiego rządu znalazł się na wokandzie sądu w Hamburgu. Kanclerza wyprowadziła z równowagi depesza agencji ddp, w której specjalistka od tworzenia wizerunku polityków w mediach Sabine Schwind von Engelstein, stwierdziła, że wiarygodność Schrödera byłaby jeszcze większa, gdyby przestał farbować siwiznę na skroniach. Sprostowanie nie załagodziło gniewu obrażonego polityka, zwłaszcza że chadecka opozycja wykorzystuje te sugestie w walce przedwyborczej. - Kanclerz, który farbuje włosy, jest też w stanie upiększyć każdą statystykę - powiedział w Bundestagu polityk CDU, Karl-Josef Laumann.