Mimo że indeksy warszawskiej giełdy niewiele oddaliły się w dół od szczytów hossy, każdego dnia w tabeli notowań można znaleźć akcje, których kursy spadają do nowych 52-tygodniowych (lub nawet historycznych) minimów.
Jeden z wniosków jest taki, że hossa na warszawskim parkiecie obejmuje tylko część wszystkich spółek, podczas gdy niektóre pozostają daleko w tyle. Sprawdziliśmy, czy w przeszłości warto było inwestować w takie relatywnie „zaniedbane” walory. Choć zdarzały się spektakularne przykłady sukcesów z takiej strategii, część akcji przynosiła jednak dotkliwe straty.