Co robić, kiedy elastyczność cenowa popytu na jakieś dobra jest niska, a krajowa podaż maleje? Gdyby takie podchwytliwe pytanie postawić przedszkolakom ekonomii, zakrzyknęliby mutującymi się głosami: zwiększyć, kurna olek, podaż!I miałby rację ten kwiatuszek młodzieży niepolitycznej. Gospodarka jest w końcu otwarta, ale przecież nie tak do końca. Zawsze można ją jeszcze trochę odemknąć, uzupełniając podaż krajową importem. A już w przypadku żywności naprawdę jest co otwierać. Po latach transformacyjnych eksperymentów ten kawalek rynku wyglada niczym syrenka 105-bis na płatnej autostradzie. Absolutne muzeum. Groźne dla użytkownika. Niebezpieczne dla otoczenia.Tak więc elementarna instrukcja rozbrajania szoku podażowego pasuje do nas jak ulał. Następstwa byłyby bez wątpienia nieprzyjemne dla tych krajowych...