„Parkiet" i „Rzeczpospolita" ujawniły niedawno, że spółka, która miała się zająć komercjalizacją polskiego grafenu – Nano Carbon, kończy działalność. Czy ta informacja była dla pana zaskoczeniem?
To ogromne zaskoczenie, nie taki koniec sobie wyobrażałem. Nano Carbon miało doskonałe atuty: świetne urządzenia i technologię. Grafen, który był wytwarzany na tych prototypowych urządzeniach, podbijał świat pod względem jakości i wielkości produkcji. Byliśmy wtedy w światowej czołówce. Mało tego, jedno z urządzeń służy również do wytwarzania węglika krzemu – materiału półprzewodnikowego dla elektroniki, wykorzystywanego we wszystkich pojazdach elektrycznych czy hybrydowych. Aktualnie ta technologia rozwija się bardzo szybko, jest prawdziwy boom na węglik krzemu, zwłaszcza w Azji. Więc początkowo Nano Carbon miał przede wszystkim zarabiać na węgliku krzemu, bo to był pewny biznes. Natomiast grafen miał się pojawić później, bo to zupełnie nowy materiał i wdrożenie go do...