Jak co roku w noc wigilijną zwierzęta zebrały się w stajence, by przemawiać ludzkimi głosami. Andrzej S. Nartowski podsłuchał je radiowym uchem, ale nie nagrał, bo prywatnych spotkań nagrywać nie przystoi.
Pierwszy odezwał się NIEDŹWIEDŹ. Zachowywał się, jakby przewodniczenie zgromadzeniu przypadało mu z urzędu.
Przybył widocznie z Podlasia, bo na wstępie wyrecytował programowe hasło tamtejszego mędrka: „Niczego nie będzie". Oświadczył, że mijający rok bezsprzecznie należał do niego. Udało mu się to, co zaplanował. Na miotle nadleciała nad rynek wstrętna bessa, wypłoszyła optymistów, nastroje długo szorowały po dnie, a zmieni się tylko to, że dno niebawem odpadnie – obiecał.
W trakcie tej przemowy do zgromadzonych dołączył zziajany PIES POLICYJNY. Wyglądał na zmęczonego, więc uznano, że wypada zapytać go o samopoczucie. Pies się poskarżył, że ostatnio wszystko dzieje się na opak. Zatrudniono go w ważnej instytucji, by węszył nieprawidłowości na rynku. Lecz się okazało, że są one na miejscu. Trop prowadził naprzeciwko, ale –...