Staram się na zimno oceniać pewne wydarzenia, choć nie ukrywam, że to trudne, bo jestem człowiekiem dość emocjonalnie reagującym na rzeczywistość. Gdy więc ostatnio realizowałem wypłatę w banku i zmuszony byłem oczekiwać godzinę w sfrustrowanej kolejce do kasy, pomyślałem sobie o taśmach premiera i Chucku Norrisie. Nie, nie... Nie myślcie, że byłem tak poirytowany oczekiwaniem, iż próbowałem zrobić z cukierka i dowodu osobistego bombę atomową do zniszczenia oddziału mojego banku. Po prostu zrobiłem szybki przegląd wszystkich reklam instytucji finansowych.
Kilka lat temu pisałem trochę o tym zjawisku w jednym z felietonów. Może teraz, m.in. za...