Temat restrykcji handlowych zapowiadanych i wprowadzanych jest jednym z najbardziej gorących w dyskusjach o najbliższej przyszłości globalnych rynków finansowych. Wizyty prezydenta Francji i kanclerz Niemiec w Waszyngtonie w końcu kwietnia miały również ścisły związek z retoryką Donalda Trumpa w odniesieniu do taryf celnych. Jednak to nie Europa wydaje się być głównym celem protekcjonistycznych zapędów amerykańskiego prezydenta. Tym adresatem jest Państwo Środka. Gigantyczny deficyt handlowy w wymianie USA z Chinami powoduje, że obecny gospodarz Białego Domu podejmuje ryzyko wywołania wojny handlowej z tym krajem. A co może sprawić jeszcze większe kłopoty – sprowokować działania protekcjonistyczne innych krajów.
Jednak ton komentarzom nadaje dosyć optymistyczne podejście do całego problemu. Według tego stanowiska wprawdzie retoryka obydwu stron jest dosyć ostra, ale to raczej próba zajęcia jak najkorzystniejszej pozycji przed twardymi negocjacjami, które „rozbroją" zagrożenie wojną handlową. Poza tym Chiny nie są w stanie równie dotkliwie uderzyć w...