W ostatnich dniach uwaga prezydenta Trumpa skierowana została na sprawę, odnośnie do której dotąd nie zabierał głosu. Chodzi o ceny ropy naftowej, które jego zdaniem utrzymywane są na sztucznie wysokim poziomie przez kartel OPEC. Trump oczywiście obiera wygodny dla siebie punkt widzenia, jednak tym razem trzeba przyznać, że poruszył bardzo istotny wątek.
Zacznijmy od tego, że sprawa nie jest bagatelna i Donald Trump faktycznie ma powody do zmartwienia. Po pierwsze, są to powody polityczne. Dla Białego Domu drożejąca ropa to transfer pieniędzy z USA i innych krajów rozwiniętych, które są dla USA mniejszymi lub większymi sojusznikami (UE, Japonia), do producentów ropy, którzy w wielu przypadkach sojusznikami USA nie są (Rosja, Iran, Wenezuela, choć ta ostatnia produkuje coraz mniej, do czego przejdziemy później). Tak gwałtowny wzrost cen ropy czyni sankcje na Rosję niespecjalnie efektywnymi, skoro ta z nawiązką pokryje straty z wyższych wpływów. Faktem jest, że USA zwiększają dynamicznie produkcję ropy i w wielu republikańskich...