Wystarczyły dwie sesje, żeby prysł czar styczniowej hossy na światowych giełdach. Pokaz rynkowej siły z pierwszych tygodni nowego roku, który sam w sobie zaskakiwał dynamiką, został przesłonięty skalą i przede wszystkim tempem spadków, które przetoczyły się przez wszystkie parkiety.
W rezultacie po kilkuprocentowych zyskach, jakimi główne indeksy kończyły pierwszy miesiąc roku, nie pozostał nawet ślad. Co więcej, najwięksi pechowcy, czyli (jak...