Kończy się dobry rok dla polskiej gospodarki. Produkt krajowy brutto zwiększył się zapewne o około 4,5 proc. Wzrosło zatrudnienie, a bezrobocie spadło do historycznie niskich poziomów. Nominalne płace zaczęły szybciej rosnąć, inflacja zaś pozostawała na relatywnie niskim poziomie przez większą część roku. Pomimo wyższych cen importowanych surowców saldo wymiany handlowej nie pogorszyło się znacząco, a sytuacja finansów publicznych poprawiła się. Podsumowując bieżący rok, myśli kierują się jednak siłą rzeczy ku przyszłości i perspektywom gospodarczym na rok następny. Myślę, że czeka nas interesujący i być może bardzo emocjonujący okres.
Punkt startowy wydaje się bardzo korzystny, zarówno jeśli chodzi o sytuację w gospodarce światowej jak i koniunkturę w kraju. Zsynchronizowane ożywienie aktywności ekonomicznej w większości krajów – zarówno rozwiniętych jak i rozwijających się – wzmacnia tempo globalnego wzrostu, chociażby poprzez istotne przyspieszenie międzynarodowych obrotów handlowych, będące dźwignią wyższych inwestycji w sektorze przedsiębiorstw. W USA obniżka podatków w przyszłym roku wydaje się prawie pewna, co powinno dodatkowo wspierać gospodarkę amerykańską w kolejnych miesiącach. W strefie euro trwa boom – przynajmniej, jeśli porównać obecne tempo wzrostu PKB z poprzednimi latami, napędzany zarówno przez wyższy eksport, jak i silne odbicie popytu...