Najważniejsze wydarzenie ostatnich dni to oczywiście informacja o awansie Polski do grupy rynków rozwiniętych według klasyfikacji FTSE Russell. Kiedy zaczynał pan swoją przygodę z rynkiem, wierzył pan, że kiedyś może do tego dojść?
Zdecydowanie tak. Co prawda myślałem, że stanie się to kilka lat wcześniej. Niewiele nam bowiem brakowało, aby taką ocenę uzyskać. Od początku natomiast dążyliśmy do tego, aby być uznaną giełdą w Europie, a nawet i na świecie.
Pojawiają się głosy, że ta decyzja może jednak niekorzystnie wpłynąć na nasz rynek. Mamy bowiem dylemat... być małym wśród dużych czy też dużym wśród małych.
Na pewno awans ten jest uznaniem dla operatora rynku, czyli samej GPW, ale także KDPW czy też KNF. W tym przypadku mamy bowiem 23 kryteria, głównie oparte na organizacji rynku, regulacjach, jak również wielkości rynku. Awans jest więc nagrodą dla wszystkich, którzy organizowali ten rynek przez ponad 20 lat. Jeśli zaś chodzi o postawę inwestorów, to jest to znak zapytania. Pamiętam, jak Portugalia weszła do tej najwyższej kategorii. Faktycznie nie wyszło jej to na dobre. Stała się bowiem...