Pańskie prognozy dla złotego są raczej optymistyczne. Na początku roku zakładał pan, że na koniec I kwartału za euro zapłacimy 4,24, za dolara 3,92, a za franka 3,86, a więc w każdym przypadku mniej niż teraz.
Rzeczywiście złoty może być mocniejszy, bo wokół Polski obserwujemy lepszy klimat inwestycyjny. Zwyżki na GPW są jednym z przejawów tej poprawy. Nasza waluta wydaje się niedowartościowana – koszyk walutowy złotego, w którym znajdują się euro, dolar, funt i frank, jest na poziomie sprzed siedmiu lat. Ostatnie dwa–trzy lata były słabe dla złotego, szczególnie ubiegły rok. Wynikało to z niepewności, zarówno politycznej, jak i gospodarczej. Moim zdaniem te obawy teraz słabną. Czekamy na odbicie w inwestycjach, na przyspieszenie tempa wzrostu gospodarczego – to wszystko powinniśmy zaobserwować jeszcze w tym roku. Wróciła inflacja, a wraz z nią pojawią się oczekiwania odnośnie do podwyżki stóp procentowych, być może już jesienią. Zarówno złoty, jak i warszawska giełda będą miały lepszą passę....