Nawet bardziej doświadczeni obserwatorzy rynków surowców musieli ostatnio przecierać oczy ze zdumienia. Oto bowiem – po wielu miesiącach dekoniunktury i pogłębiającego się pesymizmu – ceny węgla koksowego ruszyły do góry. Impet zaś tego ruchu przybrał skalę, którą rzadko możemy obserwować. Efektem był wzrost o ponad 150 proc. w stosunku do początku roku i przekroczenie poziomu 200 USD/t. Dodam jeszcze tylko, że gros odbicia, które pozwoliło wymazać na wykresie kilka lat spadków, dokonało się w ciągu zaledwie półtora miesiąca.
Patrząc na dynamikę tych zmian, trudno nie szukać porównań z rokiem 2011 i szokiem podaży biorącym początek w australijskim Queensland. Kluczowy dla międzynarodowego handlu i kilkakrotnie większy od Polski obszar został wtedy bardzo boleśnie dotknięty powodziami. Po tamtych wydarzeniach tona węgla koksowego osiągnęła rekordową...