Nie od dziś wiadomo, że w niektórych spółkach giełdowych rada nadzorcza pełni jedynie funkcję dekoracyjną. Wprawdzie od wielu lat trwa powolny, acz systematyczny proces podnoszenia znaczenia rad nadzorczych, tworzenia się profesjonalnej kadry w tym obszarze i gdybyśmy wzięli pod lupę średnią RN pod kątem kompetencji i zaangażowania, to okazałoby się, że dziś sytuacja wygląda o niebo lepiej niż kiedykolwiek historycznie, ale za kilka miesięcy dojdzie do wydarzenia, które całkowicie zmieni obraz rzeczy, choć nie wiem, w którym kierunku. Wydarzeniem tym będzie wejście w życie 3 lipca regulacji MAR (Market Abuse Regulation), która bardzo poważnie zwiększy ryzyko i dyskomfort członkostwa w radzie nadzorczej spółki giełdowej.
Dotychczas w wielu spółkach mieliśmy do czynienia z pewnego rodzaju umową społeczną – rady nadzorcze nie radzą i nie nadzorują, a spółki im nie płacą. Ta z pozoru patologiczna sytuacja ma jednak głębokie uzasadnienie praktyczne, jeśli weźmiemy pod uwagę wielkość wielu spółek i ich strukturę akcjonariatu, zwłaszcza w kontekście braku odpowiedzialności członków rad nadzorczych. Natomiast od lipca sytuacja diametralnie się zmieni, gdyż odpowiedzialność nie tylko się pojawi, ale też jej wymiar...