Odnalazła się Li Yifei, szefowa chińskiego oddziału funduszu hedgingowego Man Group, jedna z najbogatszych Chinek. Po krachu na giełdzie nagle stracono z nią kontakt, jej telefon milczał, a media spekulowały, że znalazła się w areszcie bądź potajemnie doradza chińskiemu rządowi, jak walczyć z giełdowym krachem. Li twierdzi, że te pogłoski były nieprawdziwe. Najpierw uczestniczyła bowiem w spotkaniach biznesowych, a później przez sześć dni medytowała. Dlatego miała wyłączony telefon. – Nie zostałam poddana żadnemu śledztwu. Raporty mediów dotyczące mnie były szokujące – mówi Li. Trudno się jednak dziwić, że takie doniesienia w mediach się pojawiały. Po krachu na giełdzie chińska bezpieka aresztowała ponad 200 osób za rynkowe manipulacje oraz „rozsiewanie fałszywych pogłosek". Wśród zatrzymanych byli traderzy, menedżerowie, pracownicy urzędów regulacyjnych, a nawet dziennikarze. Gdy podczas takiej czystki nagle znika potężna bizneswoman, musi wywołać to różne podejrzenia.