Gdy w następstwie kryzysu finansowego rozpętała się regulacyjna burza, od amerykańskich bankowców można było usłyszeć, że jej skutkiem będzie rozwój szarej strefy bankowej. Zwolennicy ostrzejszych regulacji byli głusi na te ostrzegawcze głosy, traktując je jako przejaw działalności lobbingowej banków.
Okazuje się, że bankowcy mieli sporo racji. W kwietniu instytucje parabankowe, nie objęte tak surowym nadzorem jak banki, odpowiadały w Stanach Zjednoczonych za 53 proc. kredytów hipotecznych udzielanych ze wsparciem rządu. Ich udział w rynku takich pożyczek w ciągu dwóch lat się podwoił.
Badania ekonomistów z Harvardu potwierdzają, że banki ograniczyły podaż kredytu w związku z podwyższonymi po kryzysie wymogami kapitałowymi oraz wymierzonymi im karami. Ich miejsce zajęły więc instytucje parabankowe, takie jak Quicken Loans czy loanDepot.com, które mniej skrupulatnie prześwietlają pożyczkobiorców.