Na wrześniowym spotkaniu Rady Polityki Pieniężnej padły zdecydowane słowa. Zdecydowane słowa wskazujące na to, że w Radzie jest większość, moc i determinacja, by zacząć obniżać stopy procentowe. Tym samym cięcia stóp stają się jedynie kwestią czasu. I to zapewne czasu dość krótkiego. Z fundamentalnego punktu widzenia powyższe zapowiedzi specjalnie nie dziwią. Już na pierwszy rzut oka zerowa inflacja i powoli materializujące się ryzyko spowolnienia wzrostu gospodarczego stwarzają wprost podręcznikowe środowisko do obniżek stóp procentowych.
Liczenie na to, że niższe stopy procentowe wspomogą ożywienie kredytowe w spowalniającej gospodarce, może być zwodnicze.
Jednak jest i druga strona medalu. Równocześnie z Rady zaczęły padać bowiem tonujące sugestie, że obniżki stóp procentowych rzeczywiście powinny być, ale nie powinny być za agresywne (najwyżej po 25 punktów bazowych) i nie powinny być za duże (czyli najwyżej dwie ćwierćpunktowe decyzje). A po rzeczonych dwóch obniżkach powinien nadejść czas na zasłużony odpoczynek, przerwę, przemyślenia, kontemplację i refleksję (niepotrzebne skreślić). Krótko mówiąc, poluzowanie polityki pieniężnej powinno przebiegać stopniowo, ostrożnie, przewidywalnie i bez żadnej agresji.
I tu naturalną koleją rzeczy pojawia się pytanie, czy niespieszne i spokojne działania RPP...