Mimo że w lipcu przybyło prawie 6 tys. rachunków inwestycyjnych, to maklerzy są dalecy od hurraoptymizmu. Jak sami podkreślają, przy obecnej koniunkturze giełdowej inwestorzy indywidualni nie kwapią się do handlu. Dla brokerów to spory ból głowy, gdyż to właśnie ta grupa klientów płaci największe prowizje. Zgodni są, że receptą na obecną sytuację mógłby być powrót większej zmienności na nasz rynek, a także wyraźny trend wzrostowy na GPW.
– Inwestorzy indywidualni do powrotu na rynek potrzebują silnego impulsu, którym, jak się wydaje, może być jedynie wzrostowa zmienność GPW. Liczyć więc należy na zainteresowanie rynkiem inwestorów zagranicznych, którzy kuszeni wysokimi stopami realnymi, jak do tej pory, inwestowali głównie w polskie obligacje – mówi Kamil Maliszewski, analityk DM mBanku. Na koniec lipca otwartych było ponad 1,51 mln rachunków inwestycyjnych.