Skłonność pokolenia „millenialsów" (ludzi urodzonych w latach 1980–1996) do częstej zmiany pracy się opłaca. Pozostawanie w jednej firmie dłużej niż dwa lata może oznaczać, że w ciągu całego życia zarobimy o 50 proc. mniej niż zarobilibyśmy, skacząc z kwiatka na kwiatek – wyliczył księgowy Cameron Keng, który oczywiście sam jest millenialsem. Średni wzrost pensji w USA wyniesie w tym roku ok. 3 proc., co przy inflacji rzędu 2,1 proc. oznacza realny wzrost o 1 proc.
– Tymczasem wzrost wynagrodzenia o 10 proc. jest absolutnym minimum przy zmianie pracy – przekonuje Keng. W rzeczywistości, zmieniając pracodawcę w USA można liczyć na 10–20-proc. podwyżkę pensji. Kryzys sprawił, że na podwyżkę od dotychczasowego szefa nie można liczyć. – Na negocjacje podwyżki trzeba iść z konkurencyjną, lepiej płatną ofertą pracy – radzi Keng.