Rosnącą wciąż popularność bitcoin zawdzięcza częściowo tradycyjnym bankom centralnym. Niekonwencjonalna polityka pieniężna, którą prowadzą w ostatnich latach, podkopała zaufanie do nich jako zarządców tradycyjnych walut. Zdecentralizowana, wolna od wszelkich ingerencji wirtualna jednostka płatnicza, za którą nie stoi żadna instytucja ani korporacja, padła więc na podatny grunt. Teraz niezależny charakter tego pieniądza może być zagrożony: brytyjska sieć „górników" GHash kontroluje już połowę – a przejściowo nawet więcej – mocy obliczeniowej, dzięki której ta waluta funkcjonuje (bitcoiny są „wydobywane" w procesie weryfikacji transakcji tą walutą). – Podstawą wiarygodności bitcoina jest to, aby żadna władza nie kontrolowała większości mocy wydobywczych – powiedział Ittay Eyal, badacz z Uniwersytetu Cornell. Spółka CEX.IO, do której należy GHash, zapewnia, że nie chce bitcoinowi zaszkodzić, ale też nie chce ograniczać liczby uczestników sieci.