Odwrót inwestorów od rynków wschodzących z ostatnich miesięcy nie uderzył prawie wcale w notowania złotego ani polskich obligacji, a korekta na GPW okazała się relatywnie płytka. Polacy chętnie upatrują w tym dowodu na to, że już nie jesteśmy zaliczani do grona rynków wschodzących. Ale w pańskiej orbicie zainteresowań jako badacza rynków wschodzących Polska w dalszym ciągu się znajduje. Dlaczego?
Polska już wzeszła, jest dziś krajem średniozamożnym. Na tle innych krajów regionu wyróżniała się w ostatnich latach stabilnością, tempem wzrostu i rozsądnymi zazwyczaj posunięciami w sferze gospodarczej. To jest czynnik, który przyciąga inwestorów. Bo wbrew temu, co się niekiedy sugeruje, są oni wystarczająco bystrzy, aby rozróżniać rynki nawet zaliczane formalnie do jednego koszyka, np. rynków wschodzących. Potrafią ocenić, że Polska – podobnie jak np. Estonia – nie jest zagrożona odpływem kapitału w związku z wygaszaniem przez Fed programu QE. W ścisłym znaczeniu tego terminu, nie można więc o Polsce mówić, że nadal jest rynkiem wschodzącym. Wciąż jednak jest to kraj przechodzący transformację gospodarczą, noszący pewne pozostałości poprzedniego systemu. I dlatego pozostaje w orbicie moich zainteresowań.
Czy ostatnie zmiany w polskim systemie emerytalnym też zaliczyłby pan do „rozsądnych posunięć w sferze...