W kończącym się roku wskaźniki makroekonomiczne w końcu zaczęły zapowiadać poprawę sytuacji gospodarczej w Wielkiej Brytanii i w USA, a nawet w ogarniętej kryzysem strefie euro. To był również dobry czas dla ryzykownych aktywów. Indeks MSCI World od początku roku wzrósł o 20 proc., a amerykański S&P 500 o 25 proc. Nawet w strefie euro rynki akcji, mierzone indeksem Eurostoxx 50, poszły o 16 proc. w górę. Jednak przyjmowanie stycznia jako punktu startowego do podobnych analiz jest czysto arbitralne. Trendy rynkowe mają bowiem to do siebie, że nie trzymają się ściśle kalendarza, a obecna hossa na rynkach aktywów uznawanych za ryzykowne wystartowała wcześniej, bo jeszcze w 2012 r. Warto zauważyć, że mimo natłoku problemów ekonomicznych w ostatnim czasie amerykańskie akcje zwyżkowały aż o 160 proc. od upadku Lehmana pięć lat temu. Znacznie gorzej wyglądała sytuacja na rynkach w strefie euro, ale i tu nie obyło się bez przeszło 40-proc. wzrostu po zapowiedzi prezesa Europejskiego Banku Centralnego w lecie 2012 r., że „zrobi wszystko, co w jego mocy", aby Europa pozostała w...