Listy kolejkowe, kurs ogłaszany raz dziennie, czerwone szelki maklerów, sesja raz w tygodniu. Handel na warszawskiej giełdzie w pierwszych latach po jej uruchomieniu zupełnie nie przypomina rzeczywistości z 2013 r. 22 lata od pierwszej sesji giełdowej to wciąż niewiele, zwłaszcza jeśli porównamy się z ponad 100-letnią historią giełdy nowojorskiej. To jednak okres na tyle długi, by zauważyć, jak wielkie zmiany zaszły na polskim parkiecie. 16 kwietnia 1991 r., gdy odbyła się inauguracyjna sesja w Warszawie, inwestorzy mieli do wyboru akcje jedynie pięciu spółek. Z tej piątki pionierów pozostała zaledwie jedna, ale warszawska giełda targana wstrząsami rozwijała się, stając się coraz bardziej liczącym rynkiem. Z kopciuszka staliśmy się regionalnym liderem, dystansując pod względem obrotów i kapitalizacji bardziej rozwinięte rynki, jak giełdę w Wiedniu.
Biura w byłej siedzibie KC PZPR przy Nowym Świecie, które trzeba było dzielić z innymi najemcami, w 2000 r. udało się zamienić na nowoczesny budynek przy Książęcej. W ciągu 22 lat liczba spółek notowanych w Warszawie wzrosła z pięciu do 438 (jedną z nich jest sama giełda). WIG zwiększył wartość 44-krotnie. A kapitalizacja giełdy sięgnęła 700 mld zł, choć był...