Przeminęły czasy, gdy na rynku finansowym do korzystania z usług banków, funduszy czy brokerów, można było zachęcać przy pomocy jakiegoś nudnego wskaźnika liczbowego. Stopa zwrotu, oprocentowanie, kupon... Te pojęcia dziś zniknęły. Wybierając finansistę próbujemy rozpoznać, z jakim aktorem lub sportowcem występował w reklamie. Szukając rady u znajomych zastanawiamy się, czy zdecydowali się na odwiedzanie kwiaciarni ze świnią czy na podśpiewywanie przy bankomacie lekko erotycznej piosenki „Chciałabym..."?
Na mój autorski i trochę wykrzywiony obraz rynku finansowego, który...