Nie przywiązujmy się do nazw spółek notowanych na warszawskiej giełdzie. Nazwy te mogą zostać zmienione znienacka, o świcie, co zostanie uzasadnione bardziej lub mniej (stawiam na bardziej) niedorzecznymi argumentami. Że niby świeża strategia, a nowa nazwa ma ją komunikować ludzkości. Że spółka zmienia model biznesowy. Że spółka rozszerza przedmiot działalności o kilkadziesiąt pozycji PKD, dopisanych na wszelki wypadek, może uda się kogoś na to złapać. Że reorganizacja. Że powrót do korzeni (aż łza się w oku kręci...). Że moda, która kiedyś wykreowała szaleństwo dot.comów, a dzisiaj sprzyja stawianiu wiatraków (lecz co ma do nich piernik?). Wreszcie, że czasem warto zaprzeć się własnej przeszłości, udawać kogoś innego, bo stary byt ciąży, zniechęca, kompromituje.
Parkiet niedawno (12–13 stycznia) napisał o tym...