Szczęśliwie jesteśmy już po amerykańskich wyborach prezydenta (oraz Izby Reprezentantów i jednej trzeciej Senatu). Mówi się przede wszystkim o wyborach prezydenckich, ale trzeba pamiętać, że prezydent w USA, mimo że ma potężną władzę, to tak naprawdę wiele zdziałać nie może.
Ograniczony jest z jednej strony zasadą „check and balance" (hamulców i równowagi), która w USA, częściej niż w innych krajach, prowadzi do blokady dobrych pomysłów (złych na szczęście też). Prezydent ma też problem z Kongresem, w którym Izba Reprezentantów (tak jak obecnie) jest innej opcji politycznej niż on sam, a w Senacie jego partia ma niewielką przewagę. Zresztą nawet przewaga w obu izbach niczego nie gwarantuje, bo w system wbudowane są możliwości blokowania podjęcia decyzji.
Dokładnie widać to było wtedy, kiedy reforma ochrony zdrowia, po to, żeby mogła zostać uchwalona, musiała być...