Z prywatnym inwestorem Romanem Krzysztofem Karkosikiem rozmawia Grzegorz Brycki
Ostatnie zmiany akcjonariatu w Oławie sprawiły, że media zaczęły się Panem bardziej interesować. Czy nie przeszkadza to Panu?Popularność przeszkadza, choć zdaję sobie sprawę, że trudno prowadzić interesy na większą skalę bez zainteresowania mediów. Dbam jednak mimo wszystko o to, aby zachować jak najwięcej prywatności.Zarzuca się Panu wykorzystywanie rodziny do przejmowania spółek giełdowych bez ogłaszania wezwania w sposób, co prawda, legalny, ale nie do końca korzystny dla drobnych akcjonariuszy...Działam zgodnie z prawem. Skoro jest to korzystne dla mnie i legalne, to dlaczego miałbym postępować inaczej? Wiem, że niektórym może się to nie podobać. Jednak to, co pisze o mnie prasa centralna, jest i tak łagodniejsze od tego, co twierdzą lokalne media. Często nie zostawiają na mnie suchej nitki.Jak to jest z Pańską rodziną? Czy naprawdę jest taka liczna?To przesada. Mam żonę i dwóch braci. Nie mam dzieci.Od kiedy gra Pan na giełdzie?Giełdą zainteresowałem się kilka lat temu, za namową analityków. Było to w 1995 r., w czasie gdy na parkiecie panowały jak najgorsze nastroje....