Dolar ewidentnie znalazł się w niełasce. Jego uprzywilejowana rola w międzynarodowym systemie walutowym politykom, poza amerykańskimi rzecz jasna, wydaje się niesprawiedliwa. Ułatwia Waszyngtonowi finansowanie jego potrzeb, a więc także przewagę w polityce zagranicznej. Nic dziwnego, że do dominacji amerykańskiej waluty ze szczególną niechęcią odnoszą się dumni Francuzi. Luźna polityka pieniężna i fiskalna USA, która prowadzi do deprecjacji dolara, zraziła z kolei te kraje, które zakumulowały w tej walucie spore rezerwy i których gospodarki opierają się na eksporcie. Naftowe potęgi odgrażają się wręcz, że zaczną wyrażać ceny ropy naftowej w syntetycznej jednostce płatniczej opartej na koszyku walut. Zresztą zastąpienie dolara w roli waluty rezerwowej taką jednostką, np. specjalnymi prawami ciągnienia MFW, to najbardziej nośny pomysł na reformę systemu walutowego.
Ten opis brzmi znajomo dla każdego, kto śledzi międzynarodową debatę ekonomiczną. Faktycznie jednak dotyczy lat 60. i 70. ubiegłego wieku. Wtedy, tak jak dziś, powszechnie wróżono bliski koniec ery dolara. Na wróżbach się jednak skończyło. Czy dzisiejsza debata, prowadzona zgodnie z tym samym niemal scenariuszem, także nie poskutkuje zmianą status quo? Odpowiedzi na to...